Jim Morrison, czyli samozwańczy „The Lizard King”, jest legendarną postacią w historii rocka, ale także niepowtarzalnym amerykańskim artystą zaliczanym w wielu publikacjach do poetów wyklętych. Obraz Jimmiego w oczach ludzi bywa jednak różny, choć niezaprzeczalnym faktem jest, że frontman zespołu The Doors odcisnął trwałe piętno w historii muzyki poprzez swoją poezję i kontrowersyjne zachowania.

(Fot. Atlantic Records / Zuma Press)
Historia życia Króla Jaszczura
Jim Morrison urodził się 8 grudnia 1943 roku w Melbourne na Florydzie. Już od lat dziecięcych wykazywał swoje zainteresowanie muzyk oraz sztuką. Jim Morrison był również zapalonym czytelnikiem, który sięgał po różnorodne gatunki literackie. Interesował się poezją, literaturą filozoficzną i duchową, a zwłaszcza tematyką śmierci, a jego ulubionymi pisarzami byli James Joyce, Nietzsche oraz Artur Rimbaud. Fascynacja poezją Jima jest bardzo widoczna w tekstach jego piosenek.
Krótka, lecz wyjątkowa kariera muzyczna
Jim Morrison studiował na wydziale filmowym na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles, gdzie poznał również przyszłego kolegę z zespołu, Raya Manzarka. W 1965 roku Jim i Ray założyli jeden z najsłynniejszych zespołów muzycznych grających rocka psychodelicznego – „The Doors”. Morrison i Manzarek zaprosili do muzycznej współpracy swoich przyjaciół: jazzowego gitarzystę, Robby’ego Kriegera oraz jazzowego perkusistę, Johna Densmore’a.
Pomysł na nazwę zespołu powstał dzięki inspiracji zawartej w tytule książki A. Huxleya „The Doors of perception” i polegała na użyciu niewystępującej w języku angielskim liczby mnogiej słowa „door”. Co ciekawe, jedynym warunkiem stworzenia zespołu dla Jimiego był właśnie wybór nazwy „The Doors” .
Zespół na scenie, biorąc pod uwagę ówczesne realia muzyczne, działał bardzo krótko, bo tylko ponad 5 lat do czasu śmierci Jima Morrisona. Pomimo krótkiej kariery „The Doors”, zespół pozostawił po sobie jednak trwały ślad w historii muzyki. Ich eksplozywne połączenie rocka, psychodelii i poezji uczyniło ich pionierami i ikonami lat 60. Ludzie przychodzili na koncerty, aby stać się tylko częścią rockowego zespołu i odgrywanego przez nich awangardowego teatru na scenie.

(Fot. J. Brodsky / Elektra Records)
Po słynnym koncercie w Miami z marca 1969 roku (o którym więcej w dalszej części artykułu), Jim przeprowadził się do Paryża, gdzie po dwóch latach zmarł. Pozostali członkowie zespołu liczyli jednak na powrót frontmana i na rozpoczęcie nowych nagrań, do których z wiadomych przyczyn nie doszło. Po śmierci Jima zespół wydał jeszcze dwa albumy „Other Voices” oraz „Full Circle”, lecz bez głosu Morrisona nie byli w stanie odbudować popularności na tak samo wysokim poziomie.
Jim Morrison i jego dwie twarze
Morrison, znany ze swojego niezwykle silnego i dramatycznego wokalu, kontrowersyjnych tekstów oraz posiadania ogromnej charyzmy na scenie (nawet fani mówili na niego „Pan Charyzma”), stał się niezapomnianą legendą rocka na całym świecie. Od zawsze pragnął tworzyć ambitną sztukę, a jego marzeniem było postrzeganie go przez innych ludzi jako poetę. Dlatego też wiele tekstów piosenek zespołu zaczerpniętych było z pierwowzorów wierszy Morrisona, pełnych symboliki, psychodelii i ponadczasowości.
Koncerty przepełnione były elementami skandalu, mistycyzmu, wyjątkowości i sztuką tworzoną dzięki wybitnemu artyzmowi Morrisona. Za cel Jim obrał sobie tworzenie na scenie teatru i wpływanie sztuką na ludzi tak, aby wychodzili oni ze strefy komfortu i poszukiwali filozoficznej prawdy na temat sensu istnienia. Pragnął również poszerzać granicę swego umysłu i ram percepcji. W pomocy realizacji filozofii życiowej Jima nieustannie pomagały mu narkotyki i alkohol, które po pewnym czasie zaczęły źle wpływać na Morrisona.
Nałóg, w którym się pogrążył, sprawił, że coraz częściej nie zjawiał się na spotkaniach zespołu, a pozostali członkowie musieli radzić sobie bez Jima. Nieraz zdarzały się również odwoływania koncertów z powodu stanu artysty, jednak kiedy już pojawiał się na scenie, to zamieniał się w hipnotyzującego artystę, od którego publiczność nie była w stanie oderwać oczu. W piosence „The Celebration of the Lizard” śpiewa o samym sobie:
„I am the Lizard King, I can do anything”
Jim Morrison był świadomy swojego intelektu, wiedział na ile go stać i chciał to przekazywać publiczności. Historia Morrisona jest historią o jego dwóch twarzach i duszach, które składały się w jedną charakterystyczną całość. Jim był przecież niezwykle wrażliwym i utalentowanym poetą, a jednocześnie ogromnym skandalistą, zagubionym alkoholikiem i narkomanem w świecie muzyki.
Tajemnicza śmierć
Jim Morrison zmarł nagle w wieku 27 lat 3 lipca 1971 roku w Paryżu. Za oficjalną przyczynę śmierci uznaje się zawał serca, jednak okoliczności jego śmierci są otoczone pewnymi spekulacjami i kontrowersjami. Morrison został bowiem odnaleziony martwy w wannie swojego mieszkaniu przez swoją partnerkę Pam Courson. Śmierć Jima w wieku 27 lat przyczyniła się również do rozwoju terminu i teorii o Klubie 27 (ang. Forever 27 Club), według której wielu legendarnych artystów umarło właśnie w tym wieku z różnych przyczyn.
Jedna z najbardziej prawdopodobnych spekulacji dotyczących śmierci artysty sugeruje, że mogła być ona związana z nadużyciem substancji psychoaktywnych. Partnerka Jima po śmierci ukochanego podczas pierwszej z rozmów twierdziła, że miał on pomylić heroinę z kokainą, co doprowadziło do przedawkowania i nagłej śmierci. Wanna, w której odnaleziono zmarłego artystę była wypełniona zimną wodą, co było właśnie jednym ze sposobów ratowania osób, którzy mieli przedawkować tę substancję.
Kolejna z teorii podaje znów, że Jim mógł umrzeć w jednym z klubów nocnych, gdzie według właściciela miał spędzać ostatnie chwile swojego życia. Następnie miał zostać wyniesiony z klubu do domu, aby ukryć i zatuszować prawdziwą przyczynę śmierci i jej okoliczności.
Jim Morrison został pochowany w „Zakątku poetów” na jednym z najsławniejszych paryskich cmentarzy Père-Lachaise. Grób artysty od kilkudziesięciu lat nieprzerwanie odwiedzają rzesze fanów. Spotykający się wielbiciele Morrisona na jego grobie nieraz w sposób charakterystyczny składają mu hołd, grając jego utwory, składając różne podarunki (mniej lub bardziej na miejscu), wspólnie kontemplując na temat jego twórczości, a nawet pijąc alkohol. Podczas osobistej podróży po Paryżu i wizytacji na cmentarzu Père-Lachaise, jednym z takich podarunków na grobie Morrisona był postawiony na nagrobku alkohol Jack Daniel’s.
Skandale i kontrowersje
Podczas trwania jednej trasy koncertowej zespołu doszło do jednej z najgłośniejszych afer z udziałem Jima Morrisona. Podczas koncertowego wystąpienia 1 marca 1969 roku w Miami, pijany Jim miał bowiem obnażać się w miejscu publicznym, symulować masturbację i interakcje seksualne z R. Kriegerem (co według gitarzysty było nieprawdą, a cała sytuacja była podkoloryzowana przez media) oraz namawiać ludzi do rozbierania się.
Sprawa bardzo szybko nabrała medialnego rozgłosu, a Jimowi zostały postawione zarzuty. Został skazany na sześć miesięcy więzienia oraz dostał karę grzywny w wysokości 500 dolarów. Brak dowodów doprowadził jednak do umorzenia sprawy, a w 2010 roku Jim Morrison został pośmiertnie ułaskawiony.
Muzyczny dobytek
Albumowa działalność zespołu The Doors, pomimo krótkiego okresu istnienia, obejmuje bogatą kolekcję nagrań studyjnych. Wydali aż osiem płyt studyjnych, z czego dwie ostatnie wydane zostały po śmierci Morrisona i z wokalem Kriegera:
- The Doors (1967);
- Strange Days (1967);
- Waiting for the Sun (1968);
- The Soft Parade (1969);
- Morrison Hotel (1970);
- L.A. Woman (1971);
- Other Voices (1971);
- Full Circle (1972).
Jedną z najpopularniejszych piosenek zespołu jest utwór „The End„, wydanej na pierwszej płycie zespołu. Piosenka początkowo opowiadała o rozstaniu Jima ze swoją dziewczyną, jednak podczas jednego występu zespołu jej tekst uległ licznym modyfikacjom. Morrison nie stawił się na wieczornym koncercie, dlatego pozostali członkowie zespołu podczas jednej z przerw udali się do mieszkania Morrisona. Tam odnaleźli go kompletnie odurzonego narkotykami, jednak pomimo to zaciągnęli go na scenę.
Podczas grania utworu „The End”, Jim Morrison po zakończeniu piosenki zaczął dodawać pod natchnieniem chwili coraz to nowe psychodeliczne zwrotki, całkowicie improwizowane. W taki oto sposób uformowała się ostateczna wersja piosenki.



